innaopcja innaopcja
307
BLOG

Alternatywa dla podatku od banków i supermarketów

innaopcja innaopcja Gospodarka Obserwuj notkę 9

Lepiej chyba nie włączać telewizora, bo za każdym razem człowiek dowiaduje się o jakichś wspaniałych pomysłach naszych rządzących. Teraz słyszę, że proponowane (a raczej już wprowadzane) są podatki dla banków i supermarketów. Jak rozumiem, chodzi o to, że chcemy ukrócić międzynarodową optymalizację podatkową, która polega na tym, że duże korporacje (w tym właśnie banki i supermarkety) wyprowadzają zyski za granicę i płacą podatki tam zamiast w Polsce.

Pozwolę sobie wynotować kilka minusów tych propozycji i zaproponować prostą alternatywę:

Najpierw minusy:

  • To typowe rozwiązania wprowadzane tylko po to, żeby zasilać budżet – nie rozwiązują żadnego systemowego problemu (w szczególności problemu międzynarodowej optymalizacji podatkowej), tylko po prostu nabijają kabzę kosztem chłopców do bicia - „złych” banków i „złych” supermarketów.

  • Są niesprawiedliwe, bo działają tylko na te dwie branże. A co z pozostałymi – tam nie ma przekrętów? Tam nie ma wyprowadzania kapitału?

  • Znowu tworzone są dziesiątki/setki stron nowego prawa. Znowu rozrost biurokracji i administracji.

  • Tylko czekać, aż ktoś znajdzie obejście tych przepisów. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że już się okazuje, że działają one nie tak jak miały – miały płacić wielkie markety, a okazuje się, że będą płaciły „Żabki”.

Tyle jeśli chodzi o niektóre minusy.

Poniżej zaś prosta alternatywa dla tych rozwiązań. Oto ona:

Wystarczy mianowicie do istniejących ustaw o PIT i CIT dodać ograniczenie, że w koszty uzyskania przychodu nie można „wrzucać” zakupów od firm zagranicznych.

Plusy są następujące:

  • Przede wszystkim „ubijamy” międzynarodową optymalizację podatkową. Tzn. przykładowa spółka-córka może dalej płacić za jakieś licencje spółce-matce, ale przy takim rozwiązaniu nie wrzuci tych opłat w koszty, a zatem i tak będzie musiała uczciwie zapłacić podatek w Polsce. W ten prosty sposób większość wybiegów (kto wie, może wszystkie?) z zagranicznymi spółkami przestaje mieć sens.

  • Propozycja rządowa koncentruje się tylko na bankach i marketach, a moja propozycja jest bardziej kompleksowa, bo działa na wszystkie branże i firmy. Po pierwsze byłoby to bardziej „sprawiedliwe”, a po drugie dałoby większe przychody do budżetu.

  • Propozycje rządu są skomplikowane, bo wymagają pisania całych nowych ustaw (które mogą mieć „dziury”), zaś moja propozycja wymaga mikroskopijnej zmiany w ustawie. W zasadzie nie ma tu miejsca na błędy - bardzo łatwo odróżnić firme polską od niepolskiej (np. ma Regon czy nie) zatem nie ma wątpliwości czy wydatek można zaliczyć w koszty uzyskania przychodu czy nie.

  • Nie tworząc nowych podatków, nie tworzymy nowej biurokracji czy dodatkowej administracji, która będzie np. pobierać te nowe podatki, sprawdzać ich ściąglaność czy pisać interpretacje podatkowe. Tak się stanie w przypadku podatku bankowego czy podatku od marketów.

  • Proponowana zmiana nie ma wpływu na miliony najmniejszych firm tudzież osoby samozatrudnione. Zdecydowana większość z nich współpracuje tylko z polskimi firmami i tym samym koncepcyjnie nic się dla nich nie zmienia.

  • Taki podatek byłby bardzo pro-polski tudzież „patriotyczny”. Cena zagranicznych towarów „podskoczyłaby” o stawkę CIT/PIT, a zatem bardziej opłacałoby się kupować produkty polskie.

Ostatni z wymienionych punktów jest o tyle ważny, że, kto wie, być może rozwiązywałby problemy (polityczne) z zupełnie innych dziedzin – ot chociażby polskich kopalń. Obecnie elektrowniom często opłaca się kupować węgiel za granicą, bo jest tańszy od polskiego. Przy proponowanym rozwiązaniu, owszem, mogłyby go kupować, ale byłby on efektywnie droższy o stawkę podatku PIT/CIT. Być może wtedy bardziej opłacalny byłby jednak polski węgiel?

Zauważmy też, że taki podatek raczej nie zwiększałby obciążeń podatkowych kopalń (i podobnych „molochów”), bo zwykle wykazują one straty. Proponowany przez niektórych podatek przychodowy niestety uderzałby w takie ledwie-zipiące polskie przedsiębiorstwa.

 

Kolej na minusy tego rozwiązania:

  • Jest chyba tylko jeden: mianowicie ceny importowanych produktów i usług wzrosłyby. Mogłyby także nieco wzrosnąć ceny polskich produktów, produkowanych w oparciu o zagraniczne podzespoły/części/usługi.

  • Trzeba tu jednak zauważyć, że wzrosłyby jednokrotnie. W momencie gdy firma sprowadzi dany towar do Polski, to sprzedając go kolejnej firmie, ta już może go „wrzucić w koszty” (bo kupuje od polskiej firmy), a więc ten podatek nie nawarstwia się w przeciwieństwie do np. podatku przychodowego.

  • Nie wzrosłyby też ceny dla konsumentów kupujących bezpośrednio za granicą. Np. bardziej opłacałoby się kupować elektronikę w zagranicznych sklepach internetowych, a po nowe auto jechać do dealera w Niemczech. To z jednej strony dobrze (dla konsumentów), ale z drugiej źle (dla sieci handlowych). Myślę jednak, że po pierwsze nie byłoby to zjawisko masowe. Np. kupując za granicą ryzykujemy problemy z realizacją gwarancji czy zwrotów, co jest niezbyt zachęcające. Po drugie – powiedzmy, że nawet upadają w ten sposób jakieś sieci handlowe czy sklepy z elektroniką. Czy to jednak aż tak duży problem? Nic nie produkują, jedynie kupują za granicą i sprzedają w Polsce. Know-how na niskim poziomie, więc i strata niewielka, przynajmniej jak dla mnie. Tymczasem tworzy się w ten sposób miejsce/nisza dla firm produkujących to samo, ale w Polsce.

 

Ktoś mógłby zarzucić, że odkryłem coś co nazywa się cłem. Nie zgodzę się z tym – chociażby dlatego, że cło jest osobnym podatkiem. Tu mamy do czynienia z typowym podatkiem dochodowym, tylko że z pewnym dodatkowym ograniczeniem (a są i inne w ustawie). Efektywnie faktycznie działa podobnie do cła, ale nim nie jest - dodanie jednego paragrafu do ustawy o podatku dochodowym nie tworzy z niej chyba ustawy o cle, nieprawdaż?

 

Jeśli chodzi o skutki finansowe, to mogę podać zgrubne wyliczenie: wg. wikipedii wartość polskiego importu wynosi około 200 mld USD rocznie, co w przybliżeniu odpowiada 800 mld zł. Jeżeli więc przyjmiemy, że za każdy importowany towar/usługę firma zapłaci ~20% (zakładając, że tyle wynosi uśredniona efektywna stawka CIT i PIT dla firm), to mamy 800mld * 20% = ok. 160 mld zł. Byłoby tego oczywiście za dużo, bo z całego CIT i PIT do budżetu wpływa obecnie niecałe 120 mld rocznie. Jest tu więc ogromne pole do obniżki podatków, zapewne nawet o połowę.

 

 

Na koniec: absolutnie nie twierdzę, że mój pomysł to jakieś cudowne rozwiązanie - to jedynie alternatywa dla tego co proponuje rząd. Alternatywa o tyle dobra, że uzyskuje maksimum efektu przy minimum wysiłku. Zatem jak najbardziej zgadzam się z tymi, którzy mówią, że nasze prawo podatkowe powinno być przede wszystkim gruntownie zreformowane.

innaopcja
O mnie innaopcja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka